Maj i czerwiec przynoszą w każdej szkole wielki urodzaj na klasowe wycieczki – te bliskie,
piesze po okolicy, te dalsze, jednodniowe, zapełnione po brzegi zwiedzaniem, zabawami i emocjami oraz te „odważne” kilkudniowe. Walorów takich wyjazdów
nie trzeba rekomendować uczniom, nie trzeba przekonywać do nich rodziców, a i nauczyciele – mimo obaw o bezpieczeństwo wychowanków – widzą w wycieczkach mnóstwo plusów.

Taki młody globtroter, choćby i wieziony autokarem, poznaje kawałek świata, uczy się przez doświadczenie,
a nie tylko z podręczników, jest zmuszony do szerszej niż w domu samodzielności, a nade wszystko ma większą swobodę w zabawach i rozmowach z kolegami ze szkolnej ławy. A co dopiero kiedy eskapada klasowa odbywa się nadzwyczajnym (w dzisiejszych czasach) środkiem transportu,
czyli pociągiem, autobusem miejskim i tramwajem, ekwipunek, ze śpiworem włącznie, trzeba nieść na plecach, a śpi się pod ziemią! No, taka wycieczka musi się skończyć… niezapomnianymi wrażeniami, roześmianymi buziami przy powitaniach na opolskim dworcu i nauce, która na pewno nie pójdzie w las 🙂

Klasa 4b ma już za sobą taką właśnie klasową dwudniową wycieczkę do Krakowa i Kopalni Soli
w Bochni; najlepszą! – zgodnie orzekli uczniowie. Zapraszamy zatem do przeczytania tekstu Julki, która podzieliła się wrażeniami.

Zobaczcie sami – czyż nie wyglądamy wesoło?